Tak się łapie deszczówkę w Markach. Państwo Kubiakowie zbierają ją od 15 lat. I to z duchem zasady zero waste
"Wszystko rośnie na deszczówce"
"Wszystko rośnie na deszczówce"
Na początku był basen. Całkiem spory. Wchodzi do niego 10 tys. litrów wody, czyli 10 m. sześc. Początkowo był stosowany do celów rekreacyjnych (ze słuszną głębokością 1,2 m.). Z czasem lista jego „zadań” poszerzała się. Po drodze były jeszcze ryby, ale dziś państwo Jadwiga i Tadeusz Kubiak wykorzystują go przede wszystkim do zbierania wody deszczowej lub śniegu. Przydaje się, bo obok ich domu mają ogromny – jak na miejskie mareckie warunki – ogród. A w nim drzewa, owoce i warzywa.
- Wszystko rośnie na deszczówce. Zbieramy tyle wody, że nie musimy podlewać ogrodu wodą z sieci. Rośliny rośną jak na drożdżach. Marchewka potrafi urosnąć taaaakaaaa – sugestywnie pokazuje pani Jadwiga, która zawodowo prowadzi pralnię chemiczną i usługi krawieckie.
fot. Zbiornik, czyli dawny basen
Ale to nie jedyne miejsce, w którym państwo Kubiakowie zagospodarowują wodę deszczową. Przy północnej-wschodniej pierzei domu ustawili potężny pojemnik na deszczówkę. Potężny, bo te sklepowe mają zwykle 250-350 litrów. Ten, który znajduje się u Kubiaków, liczy 1000 litrów. Ta instalacja ma jeszcze jedną cechę wyróżniającą.
- Żeby ją przygotować, nie musieliśmy robić żadnych zakupów w sklepie. Wykorzystaliśmy to, co mieliśmy pod ręką – dodaje pan Tadeusz.
Zbiornik na wodę (możecie taki spotkać czasem na budowach) stoi na starych paletach. Bezpośrednio do niego jest wprowadzona zagięta rynna. Otwór u góry jest szerszy niż średnica rynny. Dzięki temu ewentualny nadmiar wody może wylewać się na trawę otaczającą zbiornik.
fot. Zbiornik na deszczówkę
Pani Jadwiga uprzedza wszystkich użytkowników tego typu pojemników, żeby pamiętali o spuszczeniu wody przed zimą.
- To jest tak jak z kranami na zewnątrz. Przed zimą trzeba spuścić wodę i pozostawić je otwarte. Raz nam się zdarzyło o tym zapomnieć przy naszym zbiorniku na deszczówkę i niestety przez mrozy zepsuł się zawór. Musieliśmy w kolejnym sezonie zamontować drugi – mówi pani Jadwiga.
Takich problemów nie ma już z trzecim rozwiązaniem. Woda z południowo-zachodniej części dachu jest wprowadzana… prosto pod ziemię.
- Gdybyśmy wypuszczali ją w klasyczny sposób z rynny, zalewałaby naszą ulicę. Dlatego przed położeniem kostki brukowej zdecydowaliśmy się wodę z dachu wprowadzić pod ziemię. Wstawiliśmy tam liczący 200 litrów zbiornik i dołożyliśmy sączki. Dzięki temu nikogo nie zalewamy – dodają państwo Kubiak.
fot. Tu Państwo Kubiak wprowadzają wodę deszczową do podziemnego zbiornika
Warto podkreślić jeszcze jedno – bohaterowie naszego tekstu zdecydowali się na zbieranie wody prawie 15 lat temu – gdy jeszcze temat zbierania deszczówki nie był tak popularny.
- Teraz brakuje nam tylko fotowoltaiki – śmieje się pani Jadwiga. I puszcza oko:
- Ale może poczekamy, aż nie trzeba będzie montować jej na dachu, ale kiedy taką funkcję będą pełnić okna…
Kto wie, może to wcale nie tak odległa wizja…