Nie. Nie chodzi o złotówki, euro czy dolary. Oszacowaliśmy, ile wody otrzymują Marki w darze od natury. To, co z nią zrobimy, zależy również od nas.
Miliony z nieba
Miliony z nieba
Zastawialiście się kiedyś, ile wody deszczowej moglibyśmy gromadzić w Markach? Na pierwszy rzut oka - nie do policzenia. A jednak. Nasi pracownicy pokusili się o taką symulację. Znalazła się w branżowym piśmie „Gaz, Woda i Technika Sanitarna” w artykule poświęconym zagospodarowaniu wód opadowych i roztopowych w naszym mieście. Szacujemy, że średniorocznie opady wynoszą 600 mm (wyobraźmy sobie to w ten sposób, że jednego dnia spada tyle deszczu, że woda sięga nam kolan). Powierzchnia naszego miasta to 26,2 km kwadratowych. Około 30 proc. terenu jest zabudowana i taką też wartość przyjęto do dalszych obliczeń. Wynika z nich, że na obszary zurbanizowane spada w ciągu roku 4,7 mln m. sześc. wody. Czy to dużo?
Najłatwiej byłoby to porównać z roczną produkcją wody, którą wytwarza nasza spółka. W 2020 r. z obu SUW popłynęło 1,87 mln m. sześc. uzdatnionej Markowej Wody. Co to oznacza? Ano tyle, że na tereny zurbanizowane z nieba spada 2,5 raza więcej opadów niż to, co roku wtłaczamy do sieci.
Może ktoś zauważyć, że porównujemy jabłka z gruszkami. W pewnym sensie tak. Bo jest oczywiste, że nikomu nie radzimy picia deszczówki czy wody ze śnieżnych roztopów. Ale część tej wody, którą produkujemy i wtłaczamy do sieci, moglibyśmy zastąpić tym, co spada nam z nieba. Choćby przy podlewaniu ogrodów, może w przyszłości do spłukiwania toalet.
Oczywiście nie ma opcji zebrania takiej ogromnej ilości deszczówki. Przypomnijmy, że w naszym kraju udaje się retencjonować obecnie 6-7 proc. wód opadowych (średnia europejska to ponoć 20 proc.). Według państwowego operatora – Wód Polskich, zaczynamy w tej materii obserwować delikatny postęp (link do raportu). Tak też się dzieje w niektórych rejonach naszego miasta. Takimi naturalnymi miejscami, do których po oczyszczeniu odprowadzane są wody deszczowe i opadowe, są zbiorniki Konne (deszczówka z Zieleńca oraz już niedługo z Marsa, Jowisza, Saturna) oraz Meksyk (z Pomnikowej oraz fragmentu Karłowicza i Grunwaldzkiej). Ciekawa jest też koncepcja zasilenia deszczówką Jeziora Czarnego (Kruczka), który – zdaniem mieszkańców - z roku na rok wysycha. I co w tym jest kluczowe – woda pozostaje lokalnym zasobem, a nie poprzez sieć kanałów płynie nad Zegrze, do Wisły i Bałtyku.